Obawy związane z miniserią Sue

Jak pisałam w mojej recenzji pierwszego zeszytu serii Invisible Woman, Mark Waid dobrze oddał głos i charakter Sue. Były tam jednak drobne elementy, z którymi miałam problem, bo związane są z interpretacją innych bohaterów – głównie Reeda.

Tekst zawiera spoilery do Invisible Woman #1.

Pierwsze, co mi się bardzo nie spodobało, to reakcja Sue na podryw, kiedy została zaproszona na randkę przez agenta, z którym współpracuje:


Jest to dość myląca część dialogu; z jednej strony użycie słowa finally świadczy o tym, że to pytanie nie padło pierwszy raz. Z drugiej strony odpowiedź Sue, wyjaśniająca, że jest zaręczona, wygląda jakby musiała to tłumaczyć pierwszy raz. 

Pomijając jednak to zamieszanie, mamy inną kwestię w wypowiedzi Sue. Nie tłumaczy ona bowiem, że nie jest zainteresowana, tylko że jest zaręczona, a nawet gdyby nie była, to nie ma czasu. Co oznacza, że jakby miała czas i nie miała narzeczonego, to chętnie by poszła z owym agentem na randkę. Nigdzie Sue nie mówi, że nie jest zainteresowana. A biorąc pod uwagę okres kanonu, w którym ta rozmowa jest umiejscowiona, niedługo na horyzoncie pojawi się – albo nawet już się pojawił – Namor, którego historia z Sue jest bardzo... niewygodna

Niewygodna, bo bardzo pokręcona. Sue niby kocha Reeda i jest z nim zaręczona, ale ma słabość do Namora, który niby jest w niej zakochany, ale tak właściwie ledwo co ją zna, a Sue ma wątpliwości, bo Namor traktuje ją lepiej niż Reed, ale wystarczy, że wtedy Reed o nią zawalczy raz i wszystko wraca do normy. Dużo winy za to ponoszą czasy, w jakich te komiksy powstawały, przez co nawet we współczesnych komiksach relacja Sue z Namorem bardzo mocno zależy od interpretacji scenarzysty. 

Właśnie przez Namora jestem tak wyczulona na to, jakie Sue ma relacje z innymi mężczyznami, którzy są nią zainteresowani. A wygląda na to, że ten agent będzie dość ważną postacią w miniserii, więc nie wiem, jak Waid podejdzie do jego relacji z Sue. Oczywiście nie spodziewam się niczego tak drastycznego jak Sue zdradzająca Reeda, w żaden sposób się tego nie obawiam. Martwi mnie coś innego.


Jedyny raz, kiedy Reed pojawia się w tym komiksie, to moment, kiedy ignoruje Sue. O ile nie czepiałabym się tego tak bardzo, bo już niestety Reeda nie da się odratować i na zawsze będzie uważany za mężczyznę, który sporą część swojego czasu poświęca na naukę i odkrywanie, to tutaj jednak moją uwagę przykuł fakt, że Sue musi go na siłę wyciągać na umówioną randkę. Zrozumiałabym każdy inny moment, jednak fakt, że tak wybitne ignoruje Sue, podczas gdy byli umówieni? Bardzo mi to nie pasuje.

Łącząc oba te drobne problemy razem, pojawia się obraz Sue, która jako żona jest niedoceniona i gdyby nie miała Reeda, to może umówiłaby się z kimś innym. Podtekst może wskazywać, że tym kimś innym byłaby osoba, która zwraca na nią więcej uwagi. 

Było już wiele komiksów, które poruszały temat związku Reeda i Sue. Specyficzność Reeda (którą wielu nazywa byciem dupkiem, a ja nazywam nienazwanym kanonicznie autyzmem) oraz cierpliwość i mądrość Sue zawsze były pod lupą, bo nikt nie śmiał tej dwójki tak naprawdę rozdzielić na dobre, ale bardzo lubili nadwyrężać ich związek z głupich powodów, które często były powtórką już istniejących i rozwiązanych problemów. Ile razy Sue musi wybierać między Namorem i Reedem? Ile razy Reed musi nagle budzić się i zauważyć, że zaniedbywał Sue? To już było. Ale to nie jest podstawą ich związku, bo inaczej kobieta taka jak Sue zostawiłaby Reeda już dawno. 


Trzecim elementem, który mi nie zagrał, jest ten jeden panel z Johnnym. Jestem wielką fanką najmłodszego członka Fantastycznej Czwórki, więc każdy niezgrany szczegół mi przeszkadza – chociaż tego nie nazwałabym drobnym szczegółem.

Johnny był już uznany za dobrego kucharza przez kilku autorów piszących główną serię Fantastycznej Czwórki. Na dodatek fakt, że Johnny posiada fartuch powinien wiele mówić o tym, że często w kuchni przebywa. Fakt, że to nie jedyny fartuch, jaki widzieliśmy na Johnnym, pokazuje, że nie może on należeć do nikogo innego, jak właśnie do Johnny'ego, bo tylko na nim widzieliśmy fartuchy z napisami.

Fantastic Four (2013) #16

FF (2011) #17

Johnny musiał być czymś naprawdę rozkojarzony, skoro stopił kuchenkę i spowodował wybuch zupy. Takie sytuacje Johnny’emu się nie zdarzają – sam Waid pisał historię o tym, jak Sue i Johnny zamienili się mocami i Sue przyznała, że nigdy nie zauważyła, jak wielką kontrolę nad płomieniami posiada Johnny – czy wręcz musi posiadać – dlatego zrobienie tutaj żartu z wybuchowym obiadem było według mnie bardzo dziwną decyzją. Wiemy również, że największym koszmarem Johnny’ego jest to, że nie zapanuje nad swoim ogniem. Skoro minęło już około dziesięć lat od momentu, kiedy po raz pierwszy dostał swoje moce oraz był zmotywowany, aby nad nimi zapanować, aby nikogo nie skrzywdzić, to takie wypadki nie powinny się mu przytrafiać. Coś musiało go rozkojarzyć – coś wielkiego. Czym było? Nie wiemy i nigdy się nie dowiemy.

Mamy za sobą tylko jeden zeszyt miniserii Invisible Woman, więc tak naprawdę może się okazać, że niepotrzebnie martwię się o relację Sue i Reeda, ale wolę dmuchać na zimne.

Komentarze

Popular Posts

Jak śmierć Lois Lane oddziałuje na Supermana

Flame on! Queerkodowanie jednego z pierwszych superbohaterów Marvela