Logika w narzekaniu na postać Supermana nie istnieje, a jedynie powoduje regresję tej postaci
Wielu fanów komiksów DC uwielbia narzekać na Supermana: że jest nudny, że jest zbyt potężny, że ma zbyt wielkie ego. Czytając historie, w których Człowiek ze Stali występuje tylko gościnnie, rzeczywiście można odnieść takie wrażenie (przykładem może być jego występ w zeszycie Aquaman #6 z Rebirth). Ocenianie postaci po jej zachowaniu w tytułach, gdzie nie gra pierwszych skrzypiec, jest błędne i to nie tylko dlatego, że nie oddaje jej w pełni sprawiedliwości. Można wyrobić sobie zdanie o Supermanie, nie znając tytułów, gdzie posiada rangę głównego bohatera (m.in. Action Comics, Superman, Adventures of Superman, Superman: Man of Steel), ale będzie to bardzo wąskie spojrzenie i nie powinno ono dawać podstaw do obiektywnego orzekania na jego temat. Sama jestem winna takiemu podejściu do pewnych postaci. Nigdy nie czytałam komiksów, w których Damian Wayne jest na pierwszym planie, ale po lekturze niektórych team upów z jego udziałem, nie byłam zachęcona do większego zgłębiania tego Robina. Jednak nie uważam, że moje zdanie o nim jest dobrym wyznacznikiem.
Z drugiej strony, ci sami fani DC narzekają na film Człowiek ze stali, uważając, że nie przedstawił on Supermana w taki sposób, jaki powinien; głównymi zarzutami są: że się nie uśmiechał, że pozwolił ojcu zginąć, że zabił Zoda. Wszystkie te kwestie poruszyłam w poprzednich postach [tutaj, tutaj i tutaj], dlatego nie będę do nich wracać, jednak chcę zwrócić uwagę na coś zupełnie innego. Chcę pokazać, ile hipokryzji widać u osób, które nie lubią Supermana za to, że jest wszechpotężny i ma zbyt wielkie ego (co wcale nie jest prawdą), a jednocześnie twierdzą, że Człowiek ze Stali pokazany w Justice League jest "w końcu dobrym Supermanem".
Czy naprawdę tak widzą mnie ludzie, Lois? Jestem dla nich jak tykająca bomba? Superman #218 |
Nie ma co udawać, że Justice League całkowicie nie zmieniło sposobu, w jaki pokazywali Supermana w DCEU. Im więcej czasu mija od tego filmu, tym mniej podoba mi się przedstawienie tego bohatera: wcześniej twierdziłam, że jest ono równie dobre, co we wcześniejszych produkcjach, tylko po prostu inne, ale obecnie wierzę w to coraz mniej. Gdybym w MoS i BvS oglądała takiego samego Supermana, jakiego widziałam w JL, to nie sądzę, czy tak bardzo bym go polubiła.
To właśnie ten Superman, wciśnięty nam do gardła przez Whedona w JL, jest tym zbyt potężnym Supermanem – cała Liga miała problem z pokonaniem Steppenwolfa, a kłopot znika od razu, jak tylko pojawia się Kal-El, niczym deus ex machina, pokazując nawet moc, o której nikt nie miał pojęcia i nawet nie widzieliśmy, w jaki sposób Clark odkrył ją w sobie (mowa oczywiście o zamrażającym oddechu) – a także ma zbyt wielkie ego, co widać, kiedy żartuje sobie ze Steppenwolfa, ze śmiechem rzucając nim po ścianach, jakby nie wisiało nad Ziemią widmo zagłady.
I to ma być "w końcu dobry Superman"? Tylko dlatego, że ciągle się uśmiecha? Nie zważając na to, co się dookoła dzieje? W MoS i BvS uśmiechał się, kiedy miał ku temu powód. Nie był robotem, który ma tylko jeden wyraz twarzy. A mimo to, fani nie lubią tego Supermana, chociaż nie posiada cech wcześniej krytykowanych.
Czy ci fani DC, którzy nie lubią Supermana, wolą widzieć go jako bezmyślny czołg, który jest dobry tylko do siłowego rozwiązywania problemów dopiero wtedy, kiedy cała reszta zawodzi? Jeśli tak, to nie dziwię się, że Człowiek ze Stali z JL został pozytywnie odebrany, ale nadal nie rozumiem, dlaczego przyjęli go z otwartymi ramionami. To jest ten Superman, którego nie lubią: wszechpotężny i z wielkim ego. Ich subiektywna ocena, wyniesiona z bardzo ograniczonej wiedzy o tym, kim naprawdę jest Kal-El, sprawiła, że tylko uśmiech na przerobionej cyfrowo twarzy Henry'ego Cavilla im wystarcza. Do takiego Supermana są przyzwyczajeni – takiego Supermana nie lubią, nazywając go wszechmocnym, dlatego taki Superman jest dla nich w porządku. Ich zdanie o nim w żaden sposób nie zostaje zachwiane.
Dlatego przedstawienie Człowieka ze Stali w JL uważam za bardzo krzywdzące dla postaci, bo powoduje ono jej regresję. Superman nie może się rozwijać, bo kiedy tak się działo w MoS i BvS, to fani marudzili i narzekali, jakby nie byli w stanie pojąć, że skoro dostajemy filmowy świat DC, to każda z postaci będzie się rozwijać. Ewolucja Supermana w JL jest dla mnie rozwojem niezdobytym, pójściem na łatwiznę.
Studio ugięło się pod ciężarem "fanów", dając im Supermana, którego się domagali, tym samym alienując fanów rozumiejących przesłanie poprzednich dwóch filmów z tym bohaterem i wiedzieli, że w końcu nadejdzie moment, kiedy stanie przed nimi ten właściwy Człowiek ze Stali. Ostatecznie obie grupy są z tego powodu nie zadowolone.
Regresja Supermana polega na tym, że jakikolwiek jego rozwój jest hamowany. Czy to przez studio w filmach, czy również ostatnio w komiksach. W tym drugim medium przejawia się to wymazaniem z przeszłości Supermana wszystkich jego dzieci, aby Jon był jedyny. Kon-El został na tyle wymazany z przeszłości Clarka, że aż trudno sobie wyobrazić jego powrót. Lor-Zod, znany jako Chris Kent, również został odebrany Kal-Elowi, ponieważ pojawił się znowu jako dziecko, ale tym razem z biologicznymi rodzicami. Jon Lane Kent (obecnie w Rebirth istnieje Jon Samuel Kent) wydaje się być całkowicie zapomniany, tak samo jak Cir-El.
Superman miał sporą rodzinę, zanim pojawił się Jon w Rebirth, który nie jest nawet jego pierwszym biologicznym dzieckiem; ten tytuł należy do Jona z New 52. Jednak przez regresję Człowieka ze Sali, koncept Clarka jako ojca jest dla wielu nowością, mimo że tak naprawdę wcale tak nie jest. Co następne? Superman znowu dostanie swoje czerwone gatki?
Nie wkurzają mnie same gacie na rajtuzach. Nie, co mnie wkurza, to fakt, że Superman wciąż jest resetowany do zera. Żadna wprowadzona zmiana się go nie trzyma – nawet ślub z Lois został usunięty w New 52. Ze strachem czekam na moment, kiedy nadejdzie kolej na zresetowanie Jona z Rebirth, jak każdego innego dziecka Supermana.
Nostalgia powoduje regresję tej postaci; jeśli ktoś tak bardzo tęskni za "starym Supermanem", niech poczyta stare komiksy lub obejrzy stare filmy. Ja bym wolała, aby Superman ewoluował jako postać, a nie był w ciągłej stagnacji. Chcę poczytać i oglądać współczesnego Supermana.
To właśnie ten Superman, wciśnięty nam do gardła przez Whedona w JL, jest tym zbyt potężnym Supermanem – cała Liga miała problem z pokonaniem Steppenwolfa, a kłopot znika od razu, jak tylko pojawia się Kal-El, niczym deus ex machina, pokazując nawet moc, o której nikt nie miał pojęcia i nawet nie widzieliśmy, w jaki sposób Clark odkrył ją w sobie (mowa oczywiście o zamrażającym oddechu) – a także ma zbyt wielkie ego, co widać, kiedy żartuje sobie ze Steppenwolfa, ze śmiechem rzucając nim po ścianach, jakby nie wisiało nad Ziemią widmo zagłady.
I to ma być "w końcu dobry Superman"? Tylko dlatego, że ciągle się uśmiecha? Nie zważając na to, co się dookoła dzieje? W MoS i BvS uśmiechał się, kiedy miał ku temu powód. Nie był robotem, który ma tylko jeden wyraz twarzy. A mimo to, fani nie lubią tego Supermana, chociaż nie posiada cech wcześniej krytykowanych.
Jestem taki zagubiony. Proszę, Boże... powiedz mi, co mam zrobić. Powiedz, jak mam dalej walczyć. Wonder Woman #172 |
Czy ci fani DC, którzy nie lubią Supermana, wolą widzieć go jako bezmyślny czołg, który jest dobry tylko do siłowego rozwiązywania problemów dopiero wtedy, kiedy cała reszta zawodzi? Jeśli tak, to nie dziwię się, że Człowiek ze Stali z JL został pozytywnie odebrany, ale nadal nie rozumiem, dlaczego przyjęli go z otwartymi ramionami. To jest ten Superman, którego nie lubią: wszechpotężny i z wielkim ego. Ich subiektywna ocena, wyniesiona z bardzo ograniczonej wiedzy o tym, kim naprawdę jest Kal-El, sprawiła, że tylko uśmiech na przerobionej cyfrowo twarzy Henry'ego Cavilla im wystarcza. Do takiego Supermana są przyzwyczajeni – takiego Supermana nie lubią, nazywając go wszechmocnym, dlatego taki Superman jest dla nich w porządku. Ich zdanie o nim w żaden sposób nie zostaje zachwiane.
Dlatego przedstawienie Człowieka ze Stali w JL uważam za bardzo krzywdzące dla postaci, bo powoduje ono jej regresję. Superman nie może się rozwijać, bo kiedy tak się działo w MoS i BvS, to fani marudzili i narzekali, jakby nie byli w stanie pojąć, że skoro dostajemy filmowy świat DC, to każda z postaci będzie się rozwijać. Ewolucja Supermana w JL jest dla mnie rozwojem niezdobytym, pójściem na łatwiznę.
Studio ugięło się pod ciężarem "fanów", dając im Supermana, którego się domagali, tym samym alienując fanów rozumiejących przesłanie poprzednich dwóch filmów z tym bohaterem i wiedzieli, że w końcu nadejdzie moment, kiedy stanie przed nimi ten właściwy Człowiek ze Stali. Ostatecznie obie grupy są z tego powodu nie zadowolone.
Regresja Supermana polega na tym, że jakikolwiek jego rozwój jest hamowany. Czy to przez studio w filmach, czy również ostatnio w komiksach. W tym drugim medium przejawia się to wymazaniem z przeszłości Supermana wszystkich jego dzieci, aby Jon był jedyny. Kon-El został na tyle wymazany z przeszłości Clarka, że aż trudno sobie wyobrazić jego powrót. Lor-Zod, znany jako Chris Kent, również został odebrany Kal-Elowi, ponieważ pojawił się znowu jako dziecko, ale tym razem z biologicznymi rodzicami. Jon Lane Kent (obecnie w Rebirth istnieje Jon Samuel Kent) wydaje się być całkowicie zapomniany, tak samo jak Cir-El.
Od lewej: Kara sprzed Kryzysu, Cir-El, Karen, Clark, Linda, Kara Superman/Batman #25 |
Od lewej od góry: Clark z Natashą Irons, Cir-El, Traci13 Action Comics #808 |
Superman miał sporą rodzinę, zanim pojawił się Jon w Rebirth, który nie jest nawet jego pierwszym biologicznym dzieckiem; ten tytuł należy do Jona z New 52. Jednak przez regresję Człowieka ze Sali, koncept Clarka jako ojca jest dla wielu nowością, mimo że tak naprawdę wcale tak nie jest. Co następne? Superman znowu dostanie swoje czerwone gatki?
Action Comics świętuje #1000 numer przywracając czerwone slipy Źródło [x] |
Nie wkurzają mnie same gacie na rajtuzach. Nie, co mnie wkurza, to fakt, że Superman wciąż jest resetowany do zera. Żadna wprowadzona zmiana się go nie trzyma – nawet ślub z Lois został usunięty w New 52. Ze strachem czekam na moment, kiedy nadejdzie kolej na zresetowanie Jona z Rebirth, jak każdego innego dziecka Supermana.
Nostalgia powoduje regresję tej postaci; jeśli ktoś tak bardzo tęskni za "starym Supermanem", niech poczyta stare komiksy lub obejrzy stare filmy. Ja bym wolała, aby Superman ewoluował jako postać, a nie był w ciągłej stagnacji. Chcę poczytać i oglądać współczesnego Supermana.
Komentarze
Prześlij komentarz