Czy Tom Taylor za bardzo przywiązał się do Złego Supermana?

Ostatnio nadrobiłam serię Dark Knights of Steel do piątego zeszytu, czyli ostatniego, który wyszedł. Po przeczytaniu go stwierdziłam, że nie mam zamiaru dalej czytać tej historii. Nawet nazwisko Taylora nie mogło mnie przy niej zatrzymać. Po tytule tego posta można domyślić się powodu mojej niechęci.

Post będzie zawierał spoilery do wspomnianej serii.

Od samego początku seria ta była jedną z tych, co do której czytelnicy mieli wiele oczekiwań. Działo się tak nie tylko dlatego, że za scenariusz odpowiada Tom Taylor, mający na koncie popularne Elseworldy, a także fajne historie w głównym kanonie. Dodatkowym atutem miało być umieszczenie opowieści w czasach średniowiecza oraz interesujące połączenie dwóch tytułów Batmana i Supermana w jeden: Dark Knight i Man of Steel dało nam Dark Knights of Steel.

Bardzo szybko Tom Taylor dostał baty od części fanów. Już po pierwszym zeszycie specyficzna grupa wyraziła głośno swoje niezadowolenie. Były to osoby, które widząc połączenie tytułów Batmana i Supermana, doszły do wniosku, że seria będzie zawierała w sobie romantyczną relację między tymi bohaterami. Podobało im się wszystko, co ich różowe okulary im przedstawiały: Clark jako książę, a Bruce jako jego oddany rycerz; fakt, że fabuła dzieje się w średniowieczu; wyraźne skupienie na obu bohaterach, jak zakładał tytuł. Oraz, oczywiście, wielka chęć dostania romantycznej wersji Supermana i Batmana w końcu jako Superman i Batman, a nie jako Midnighter i Apollo czy w Elseworldzie, gdzie jeden z nich jest kobietą [JLA: Shougn of Steel].

Gdy już w pierwszym zeszycie okazało się, że Taylor zdecydowanie odciął się od pójścia tą drogą, robiąc z Clarka i Bruce’a braci, wymagający fani byli niezadowoleni. Trzeba zauważyć, że nic oficjalnego nawet nie wspominało o możliwości romansu między tymi bohaterami, więc ta reakcja była całkowicie bezsensowna. Ale Taylor już podpadł.

Mnie osobiście bardziej to rozśmieszyło. Też miałam nadzieję, że może jednak wydarzy się cud, ale właśnie byłby to dla mnie cud, a nie coś pewnego. DC miałoby się zgodzić na zrobienie takiego ruchu? Było to bardzo wątpliwe.

Czytałam serię dalej. Jak zwykle Taylor buduje świetne podwaliny pod główną fabułę, bawiąc się postaciami drugoplanowymi i przedstawiając je w nowy, ciekawy sposób, a biorąc pod uwagę, że to jest średniowieczny Elseworld, to tym bardziej! Związek siostry Clarka z Dianą był przyjemnym zaskoczeniem. Uczucie między Harley i Pamelą zaskoczeniem nie było, a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że gdyby miłość między nimi nie istniała, to byłaby to niespodzianka. Najśmieszniejsze było połączenie Luthora i Jokera w jedną postać, która na dodatek posiadała pierścień Zielonej Latarni.

Niespodzianką do przełknięcia okazała się siostra Clarka zabijająca ludzi. Niespodzianką, która sprawiła, że porzucam tę serię, był Clark mordujący Bruce’a kryptonitem, kiedy ten mu powiedział, że Jor-El był też jego ojcem (tak naprawdę Bruce nie umarł - z kawałkiem kryptonitu w piersi upadł na pole, gdzie znaleźli go i uratowali Kentowie...).

Taylor potrafi pisać fajne historie, ba!, Injustice było fajne do czytania. Wszystko do tej pory w Dark Knights of Steel też było fajne. Ale niestety, kiedy nagle zostaję uderzona w twarz złym Supermanem, tracę ochotę na czytanie dalej. Mam dość Elseworldów, gdzie Clark jest zły. Mam dość czytania o zagrożeniu, jakie stwarza w innym świecie. Mam dość ciągłego przeciwstawiania go z Bruce’em, tym dobrym i szlachetnym Bruce’em. Obaj są dobrzy i szlachetni, dlaczego tak trudno napisać coś fajnego w tym stylu?

Dlaczego nie możemy dostać miniserii o Brusie uczącym Clarka walki wręcz? O Brusie i Clarku, którzy przez magię zostali zamienieni ciałami, a wszyscy homo magi i im podobni utknęli, nie wiem, chociażby w barze Niepamięci? O Clarku muszącym uratować Bruce’a z pomocą Robinów? O Brusie i Clarku nagle znikających i zmuszających innych bohaterów do poszukiwania ich, gdzie tak naprawdę to było dla nich ćwiczenie, stworzone właśnie przez Bruce’a i Clarka?

Dlaczego Bruce i Clark nie mogą pracować razem? Po tej samej stronie?

Zły Superman jest już tak bardzo przeżutym konceptem, że dziwi mnie chęć, z jaką DC do niego wraca. I może od wydawnictwa nie powinnam wymagać niczego innego, ale po Taylorze spodziewałam się więcej.

Biorąc pod uwagę, że to Bruce jest tutaj podatny na działanie kryptonitu, a Clark ma się przy nim całkiem dobrze, to być może wkurzuam się niepotrzebnie i wyjdzie na to, że Clark to nie Clark, a Bruce to właśnie Clark, a kto jest w takim razie Bruce’em? Może nikt. Jednak w tym wypadku poczekam, aż usłyszę zakończenie tej historii od kogoś, żeby nie tracić czasu na czytanie czegoś, co wybitnie nie jest dla mnie.

Komentarze

Popular Posts

Jak śmierć Lois Lane oddziałuje na Supermana

Flame on! Queerkodowanie jednego z pierwszych superbohaterów Marvela