Spoiler: Clark Kent jest Supermanem

Cały czas miałam nadzieję, że da się odratować Supermana jeszcze podczas serii Bendisa. Że Brian się ogarnie i nie zrobi żadnej głupoty. Wtedy Bendis zdecydował, że Superman powie światu, że jest Clarkiem Kentem. Podniosły się głosy, że parę lat wcześniej prawie to samo już zostało zrobione w New 52, ale ja miałam z tym inny problem. Po lekturze Superman: Ending Battle, gdzie tylko jeden złoczyńca odkrywa jego tożsamość i atakuje wszystkich z najbliższego otoczenia Clarka Kenta, byłam bardzo sceptycznie nastawiona do całego ujawniania swojej własnej tożsamości, bo nie widziałam dobrego rozwiązania dla tej sytuacji. Ale stwierdziłam, że dam Brianowi szansę. Może wymyśli coś, na co ja nie wpadłam? Może ma jakiś super pomysł, który chce wprowadzić w życie.

Na ten moment tego pomysłu nie widać.

Chciałam poczekać z napisaniem tego postu aż do opublikowania dwóch one-shotów, Superman: Villains oraz Superman: Heroes, ale wychodzą one w połowie lutego, więc Clark zdradzający, że jest Supermanem, będzie już kilkumiesięczną historią... a ja mam co nieco do powiedzenia na ten temat. 

Jeśli do tej pory nie było to jasne – jestem całkowicie zawiedziona i nawet wkurzona tym, co Bendis zrobił z Supermanem. I nie chodzi tylko o samo ujawnienie swojej tożsamości w zeszycie Superman #18.

Cóż, na początku [posiadałem sekretną tożsamość] po to, abym... mógł być z ludźmi.
Uczyć się. Przystosować. Być częścią rozmowy.
Jak mam pomóc, jeśli nie rozumiem...?

Powyższy panel pochodzi ze wspomnianego zeszytu. Clark tłumaczy Adamowi Strange'owi, dlaczego posiada sekretną tożsamość. I zaczyna od tych właśnie słów: aby mógł być z ludźmi, uczyć się od nich, przystosować do nich. Czyta się to tak, jakby Clark wyszedł z rakiety w pełni dorosły. Jakby Kentowie wcale go nie wychowali jak człowieka. Owszem, miał moce i wiedział, że jest inny niż wszyscy, ale nigdy nie doprowadzało to do braku rozumienia ludzkości przez Clarka.

W wielu genezach Clark zaczyna działać jako Superman nie przez to, że coś w jego życiu się stało (nie zabito mu rodziców na jego oczach, ani nie dostał mocy podczas wybuchu w laboratorium), tylko dlatego, że tak trzeba. Może pomóc, więc pomaga. Ma moce, więc z nich korzysta, bo po prostu jest dobrym człowiekiem. To właśnie najlepsza część jego człowieczeństwa, bo Clark ma reprezentować to, co w nas najlepsze, mimo że pochodzi spoza Ziemi. Clark doskonale rozumie ludzkość. Clark również jest człowiekiem.

Obecna geneza Clarka, potwierdzona w DC Rebirth w tomie Superman: Action Comics – New World (wydany po polsku przez Egmont) to zedytowany Superman: Secret Origin (zedytowany, bo w wersji Bendisa Clark nie spotkał Legionu Superbohaterów). Nastoletni Clark poznaje prawdę o swoim pochodzeniu i w tym samym momencie dowiaduje się o losie Kryptona. Wtedy również Jor-El nakazuje mu chronić Ziemię i oznajmia, że Clark nie jest jednym z ludzi. Między innymi dlatego nie przepadam za tą genezą – neguje ona dobroć Clarka, bo pokazuje, że poznał już traumatyczne wydarzenia swojej przeszłości, zanim założył rajtuzy. W komiksach kilka razy widać, że dorosły Clark cierpi na syndrom ocalałego (survivor's guilt), gdyż przeżył zniszczenie Kryptona jako jeden z nielicznych. Najczęściej pojawia się to jako kontra do traumatycznej przeszłości Batmana, gdzie Bruce śni o zabójstwie rodziców, a Clark o wybuchu rodzimej planety. W tej genezie ten syndrom ma bardzo wczesne korzenie, jeszcze zanim Clark decyduje się być bohaterem. 


World's Finest (1990) #1

Mając to jako podstawę do swojego Clarka, Bendis mógłby użyć argumentu o tym, że Clark ma problem z Jor-Elem właśnie dlatego, że jego biologiczny ojciec chciał mu zabrać jego człowieczeństwo. Jednak argument, którego Clark Bendisa używa w odniesieniu do swojego ojca, brzmi tylko, że Jor-El (który przez ostatnie parę lat w komiksach okazał się być żywy) kłamał, więc Clark nie chce już dłużej robić tego samego. Bo ukrywanie swojego codziennego życia, aby w ogóle je posiadaća nie tylko istnieć dla innych, jest tak okropnym kłamstwem.

Adam Strange w dalszej części rozmowy nazywa Clarka przestraszonym, samotnym sierotą z kosmosu – i tutaj pojawia się kolejna część zedytowanej genezy Clarka, ponieważ Kentowie nie żyją. Zginęli jak w New 52, czyli w wypadku samochodowym zanim Clark stał się Supermanem. Jest sierotą podwójnie. To jednak wcale nie oznacza, że nie spędził nastu lat wychowywany jak ludzkie dziecko przez Kentów. Nie zaczął rozumieć ludzkości dopiero wtedy, kiedy znalazł pracę, stał się mężem i ojcem. 

Kolejny argument? Że był trenowany, aby być najlepszym Supermanem. Człowieczeństwa się nie trenuje.

I jeszcze jeden:
Oczywiście chodziło o to, aby chronić ludzi wokół mnie. Ale wszyscy z życia Clarka Kenta powoli stali się prawdziwymi ludźmi w życiu Supermana.
Wszyscy znają moich przyjaciół i rodzinę, znali od dłuższego czasu.

Czym innym jest wiedza, że "najkrótsza droga do Supermana prowadzi przez Lois Lane", a czym innym jest świadomość, że Lois jest żoną Supermana. Nikt nie atakował starej nauczycielki Clarka Kenta. Nikt nie atakował sąsiadów Clarka Kenta. A teraz mogą to zrobić. Atakowali samego Clarka, dzięki czemu Clark nie wciągał jeszcze więcej osób w swoje superbohaterskie problemy. A teraz? 

Teraz najwyraźniej nic takiego się nie dzieje, bo... Bendis tak zdecydował w zeszycie Superman #19. Zostaje nam powiedziane, że nikt nie przyszedł do jego mieszkania, nikt nie przyszedł pod Daily Planet... nawet złoczyńcy nic nie planują, bo może są w szoku? Przyjemnie jest myśleć, że ludzie w świecie DC są tacy mili i uprzejmi, ale jakoś nie potrafię tego docenić. W komiksie o latającym superczłowieku o nadludzkiej sile fakt, że współcześni ludzie nie są natrętni, jest dla mnie nierealny – wiem, jak to brzmi, ale lubię, kiedy komiksy superbohaterskie pokazują cywili, którzy są jak my, tylko z większym rozmachem. Muszę przyznać Bendisowi, że w tym zeszycie zostało zaznaczone, że to w tym jednym dniu panuje taki spokój, więc mam nadzieję, że niedługo się to zmieni. Wszystkie najgorsze osoby zlecą się do Metropolis i zaczną się nieprzyjemności.

Co jeszcze zauważyłam w Supermanie #19, to fakt, że Clark już jako Clark nie nosi okularów. Na początku zeszytu znajduje się w biurze Perry'ego White'a jako Clark i siedzi bez okularów na nosie. Nikt tego nie komentuje, nie ma na ten temat żadnej wzmianki. Wygląda trochę nago: Clark Kent bez okularów. Trochę szkoda.

Jednak... 

Bruce: I co... mimo że zdradziłeś światu swoją sekretną tożsamość... nadal nosisz okulary?

Clark: Ciężko pozbyć się starych nawyków.
Bruce: Wiem.

W zeszycie Batman/Superman #6 jest pokazane, że Clark nadal okulary nosi. To mnie cieszy ;)

Najprawdopodobniej wrócę do tematu po lekturze wspomnianych na początku one-shotów, jednak nie sądzę, abym miała zmienić zdanie na temat tego zagrania. Superman jest jednym z najsilniejszych bohaterów, ale to żaden argument do tego, aby jeszcze bardziej narażać wszystkich dookoła niego. Każdy bohater ma ten sam powód, aby nie ujawniać swojej tożsamości światu. Dlaczego akurat Clark miałby ten powód odrzucić? 

Bo Bendis tak chciał. To jedyna odpowiedź.

Komentarze

Popular Posts

Jak śmierć Lois Lane oddziałuje na Supermana

Flame on! Queerkodowanie jednego z pierwszych superbohaterów Marvela